Forum FORUM WTR Strona Główna FORUM WTR
Włocławskie Towarzystwo Rowerowe
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Istebna
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum FORUM WTR Strona Główna -> Imprezy SZOSA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
waldez




Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 876
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: we mnie tyle piękna

PostWysłany: Wto 14:24, 24 Cze 2008    Temat postu:

ja niestety nie jadę, również problemy z urlopem, nie dał mi i tyle
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jacek




Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 1295
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: włocławek dziewiny

PostWysłany: Pon 11:43, 30 Cze 2008    Temat postu:

Już jesteśmy wykonczeni podróżą i udziałem ale w 1-nym kawałku.Lekko nie było ale dalem radę.Atmosfera na samym maratonie jak i po jak zwykle super.W piątek w przeciągu 5 minut byliśmy na terenie 3 państw Polski,Czech i Słowacji.Więcej (tym razem na pewno)napiszę wieczorem.Teraz muszę nadrobić zaleglości w pracy.Nasza gwiazda Beata jak zwykle na pudle(2 miejsce)ale chodziła dumna i szcęśliwa bo znowu pokonała swoją rywalkę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rebe




Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 2425
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Włocławek

PostWysłany: Pon 12:44, 30 Cze 2008    Temat postu:

Wrażenia po Istebej .
Moje ambitne plany zweryfikowało zwykłe gówno ,czyli biegunka i zamiast jechac latałem w krzaki . Brzmi to śmiesznie ,ale mnie do smiechu nie było. Wydolnościowo i mentalnie byłem nastawiony na ukończenie Giga. Kłopoty z żołądkiem zaczęły się już w piątek ,ale nie było tragicznie .Wystartowałem zmotywowany , bojowo nastawiny i początkowo szło zgodnie z planem. W odróżnieniu od naszych znam dobrze teren i wiem co nas czekalo.
Z Istebnej na Ochodzitą start wspólny główną szosa , nie szarpię ,wjeżdżam spokojnie ,ale pewnie ,wyprzedzam Gucie i na zjazdach pokazuję co umiem.
Spokojnie łykam Wiesia i Sindbada , skręcam na dużą trasę.
Podjazd pod przełęcz u Poloka jeszcze w tempie ,ale czuję jak uchodzi ze mnie powietrze. Na punkcie żywnościowym zapomonam sie i zjadam dwa kawałki arbuza.To było fatalne posunięcie .Dochodzi Wiesio , a Sindy minął nas zagadanych przy żarciu tak z cichacza ,ze nawet go nie zauważylismy. Z Wiesiem trzymam się do Kocierskiej , krzyczę żeby jechał sam i lecę w krzaki. Od tej chwili nie istnieję .Cudem zaliczam kolejne przełęcze - Rychwałdzką , Kocierską i Targanicką ( ta jest niewielka ,ale najbardziej stroma -do 25%), tu oczywiście z kierpca.Na zjeżdzie spod kamieni i piachu prawie nie było widac asfaltu. Takie zjazdy są męczarnią, wszystko cię gna żeby jechac , a łapy na klamach i na liczniku 15 .Drugi kibel i pierwsza kicha - wypłaszczyło się ,ale jestem tak słaby ,że wyprzedzają mnie ci którym zwykle dokładam po półtorej godziny.
Powoli piłuję do Szczyrku i zaczynam moją ukochaną Salmopolską . W połowie przełęczy oczywiscie znowu krzaki , ale wjechałem . To też dla mnie taki test i dodał otuchy. Odpoczynku nie ma za wiele , bo po zjeżdzie do Malinki podjazd na Kubalonkę przez Zameczek .Ostatnie trzy kilometry to najpiękniejszy asfalt jaki można sobie wyobrazic ,ale podjazd ciężki i końcówka z kierpca.
Na szczycie mało się nie zwinąłem ze wstydu, dochodzi mnie Benio Gubała - najsympatyczniejszy facet ,ale dla mnie jazda z nim to fakt ,że sięgam dna.
Na zjazdach ze Stecówki Benio mo odchodzi, jednak głupia ambicja podpowiada ,że chocby krwią pluc to muszę byc przed nim. Na płaskim dochodzę , odpoczywam i zbieram siły na ostatni podjazd .Rzeznia była- bocznymi dróżkami,
szerokimi na dwa i pól metra ,asfaltem lanym wprost na zbocze chyba przez Boga
,docieram zakosami do głównej szosy i już tylko 1,5km. do mety
.Dotarłem , skręcam na parking i za żadne pieniądze świata nie tuszyłbym na małą pętlę . Tylko raz w życiu , dawno temu wyjechałem się bardziej i .... też w tym samym miejscu. Wspomnienia zostaną i niezależnie ile dadzą mi w kośc kocham te góry i w miarę możliwości będę wracał.
Dalej już standard ,powrót troche żalu do organizatora ( oznakowanie trasy perfekcyjne) za bałagan ,ale to już błachostki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Beata
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Włocławek

PostWysłany: Pon 21:20, 30 Cze 2008    Temat postu:

Czas na moje wrażenia Very Happy
Wyjazd z Włocławka o 1:30, w Wiśle byliśmy przed 12 w południe, cała noc jazdy pociągiem, a żeby dostać się do Istebnej trzeba podjechać na Kubalonkę (ponad 4 km podjazdu) i to z baaardzo ciężkimi plecakami, a potem już tylko zjazd do samej Istebnej, też ponad 4 km. Załatwienie noclegu, lekkie odświeżenie się i na rowerek do centrum, aby coś zjeść, po obiadku odechciało nam się jazdy Crying or Very sad (zmęczenie podróżą), zjazd do kwatery, mały odpoczynek a później zwiedzanie Istebnej piechotką. Wieczorem poszliśmy do Pizzerii-Pubu aby oglądnąć meczyk(na kwaterze był telewizor, ale były tylko dwa programy, TV2 i TV czeska). W piątek było już lepiej - Gucio i Rebe pojechali do Wisły 'aby odebrać z dworca" Very Happy Wiesia i Sindbada, ja poczekałam na szczycie Kubalonki (jakoś nie chciało mi się dwa razy wjeżdżać). Po obiadku chłopcy pojechali na styk trzech granic, Polsko-Czeskiej-Słowackiej, ja oszczędzałam siły na sobotę i kręciłam się po Istebnej.
Sobota rano: pogoda piękna, niebo prawie bez chmurne i jest ciepło, lekki wiaterek, już w piątek decyduję, że nie jadę na 150, ale na mini 86 km, start wspólny o 8:15, mi ta forma startu nie odpowiada, wszystkie kobiety startowały na końcu i z moich obliczeń wynika, że już na starcie straciłam około 7 minut do startując z pierwszej linii.
Już od startu pierwszy podjazd na Ochodzitą, moja główna rywalka ruszyła jak perszing, ja jak zwykle spokojnie swoim młynkowaniem i po kilometrze już ją łyknęłam i na szczycie byłam pierwsza, później zjazd i trochę trasy płaskiej, a tu ona mnie Crying or Very sad dogoniła, na pewno lepiej ode mnie zjeżdża! (przecież Ona jest z tych okolic), ale jak tylko zaczęły się hopki i małe górki to znowu ja byłam górą. Przed Szczyrkiem był punkt żywnościowy, zatrzymałam się, aby coś zjeść i dopełnić bidon, a tu patrzę Irena mknie i nie zatrzymuje się na PŻ, no to ja dokańczam szybciutko arbuzy, łykam żel i jeszcze łyk wody i za Nią. Doganiam ją jeszcze w Szczyrku (początek podjazdu na Salmopol). Na Salmopol pozjeżdża mi się rewelacyjnie, jak na mnie, wyprzedzam kilka osób Very Happy. Jest szczyt! Zjazd do Wisły Malinki dość trudny technicznie, kilka agrafek, No i jak pisał Rebe zero odpoczynku od razu podjazd na Kubalonkę przez Zameczek, podjeżdżam dopóki prędkość nie spada mi poniżej 7 km/g Sad ( i tak wypięcie się przy tej prędkości jest dość trudne, przy mniejszej jest prawie nie możliwe). Podchodzę z buta około 200 m, później znów na rowerek, już nie wpinam prawej nogi, tak na wszelki wypadek, jak by znowu zwiększyła się sztywność podjazdu a moja prędkość radykalnie zmalała Very Happy , chcę pojechać już do końca (w tych butach kiepsko się chodzi), jeszcze jeden sztywny kawałek się znalazł, prędkość spada do 5 km/h , niechcący but się sam wpiął i czy chcę, czy nie muszę podjechać i wtedy zabolało mnie coś w kolanie ("oj nie dobrze przede mną jeszcze jeden podjazd i to chyba najgorszy"), ale jakoś dojechałam na Kubalonkę-do Stecówki,(wtedy jeszcze nie wiedziałam, że minęłam Stecówkę), zjazd - asfalt marzenie, trochę ludzi się kręciło po drodze, ale grzecznie się usuwali. Na jednym z rozwidleniu dróg pojechał do mnie samochód i kierowca zapytał się o drogę na Stecówkę, no ta ja grzecznie odpowiadam, że ja jadę właśnie w tym kierunku (z rozpiski pamiętałam,że mam tam przejeżdżać, ale kiedy Question )kierowca grzecznie podziękował i ruszył, jechał przede mną i co jakiś czas zatrzymywał się, aby zobaczyć czy ja jadę, jak tak to ruszał dalej i tak dojechaliśmy aż do Zaolzia Exclamation Dopiero tu się zorientowałam, że wprowadziłam go w błąd, bo Stecówka była taaam na szczycie. Przeprosiłam pana za błąd i podpowiedziałam mu ,żeby się kierował strzałkami maratonu, tylko w odwrotnym kierunku Laughing
W Zaolziu trochę płaskiej trasy i kolano przestało boleć, myślę nie jest źle, aż tu nagle przede mną ściana , pewnie z 20% nachylenia, trudno podjeżdżam - 10km/h...7km/h... 5km/h i znowu to kolano, jeszcze próbuję, ale ból wygrywa i wyskakuję z roweru i idę z buta, kolano boli coraz bardziej, na małym wypłaszczeniu wskakuję na rower, dobre i 500 m przejechać, bo znowu przede mną ściana i znowu idę z 1 km i tak na przemian raz jadę raz idę (tego drugiego niestety więcej), nareszcie Koniaków, do mety 1500 m, oczywiście pod górę i znowu idę Crying or Very sad doganiają mnie inni ale przede wszystkim z dystansu mega i giga, ale i tak patrzę w dół kto jest za mną, czy przypadkiem nie ma Ireny, bo kolano boli i to bardzo, dogania mnie kobieta z Opola, odpuszczam jej, choć jak wskoczyłam na rower jak był napis -500 m meta -, to ją dogoniłam. Ale ustąpiłam pierwszeństwa, bo kobieta wytrwale wjeżdżała i należało jej się to pierwsze miejsce, ja i tak zrobiłam co miał zrobić, a nagroda przyjechała za około 6 minut.
Na mecie był już Guciu, Very Happy Chyba zadowolony z siebie, że ukończył i jest cały i zdrowy.
Razem zjechaliśmy w dól na posiłek, po drodze mijam Sindbada i dodaję mu animuszu, później Wiesia do którego krzyczę GO, GO, GO, nie wiem co Wiesiu zrozumiał, ale zawrócił i jechał za mną do baru, Embarassed Laughing zawróciłam go Laughing
Jak kończyliśmy jedzonko, do mety podążał Rebe. Znaczy wszyscy nasi dojechali cali i zdrowi Laughing
Wieczorem poszliśmy na zakończenie imprezy, wręczanie pucharów i dyplomów i tu małe zaskoczenie na dystansie mini był podział na kategorie wiekowe (co prawda na dwie, do 40 lat i powyżej) bo gdzie mi do tej młodzieży, której plecy bardzo krótko widziałam Very Happy
No i na zakończenie imprezy losowanie nagród - główna to rower i koła, napięcie rosło z każdą wylosowaną nagrodą, bo kto wylosował już jakąś nagrodę nie brał udziału w losowaniu głównym, ja odpadłam z losowania, szczęcie się uśmiechnęło ale ... kółek żal Wink Panowie nawet tyle szczęścia nie mieli.
Impreza ogólnie udana, trasa oznakowana tak, że chyba tylko ślepiec miał by trudności.
Wyniki:
Rebe-Piotr Zieliński: open-167, Kat. M5-17, czas-07:21:43 śr. pręd.20.38 dystans mega 150 km

Wiesław Mirolewicz: open-137, kat. M4-18, czas-06:24:01 śr. pręd.23.4
dystans mega 150 km

Sindbad- Marcin Szymaniak: open-127, kat. M3-20, czas-06:11:56, śr. pręd. 24.2, dystans mega 150 km

Gucio-Jacek Olszewski: open- 268, kat M3-11, czas- 04:25:56, śr.pręd.19,4, dystan mini 86 km

Ciotka-Beata Tulimowska: open-284, open kobiet 11, kat. K4 open-2, K4 rower inny 1, czas-04:54:34, śr. pręd. 17,52, dystans mini 86km
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
łukasz




Dołączył: 18 Cze 2007
Posty: 1080
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:45, 30 Cze 2008    Temat postu:

Bardzo fajne wrazenia Piotra i Beatyk , gratulacje dla wszystkich łane śrenie jak na jaze po gorach Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 08 Cze 2007
Posty: 1685
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Włocławek

PostWysłany: Pon 21:46, 30 Cze 2008    Temat postu:

WTR dziękuje że go tak dobrze reprezentowaliście.
Beatko gratulacje jak zwykle Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
łukasz




Dołączył: 18 Cze 2007
Posty: 1080
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:05, 30 Cze 2008    Temat postu:

mam pytanko do maratonczykow czy trzymaliscie rowery w przedziale czy w osobnym wagonie na rowery. JAde w sobote wieczorem po naszym II WTR Maraton do Zakopanego (mialem jechac z sakwami ale zmienilem plany no i kellysa juz nie mam). Jade z kumplem na 5-6 dni zabieram treka pojezdze sobie po gorkach Smile też chce miec takie wraznia z pojazdow Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Beata
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Włocławek

PostWysłany: Pon 22:15, 30 Cze 2008    Temat postu:

Rowery oczywiście jechały w przedziale rowerowym, bo taki był w składzie pociągu, ale nie zawsze jest, wtedy trzymamy rowery w normalnym przedziale, albo na końcu w ostatnim wagonie.
Z tego co mi wiadomo, to w okolicach Zakopanego nie ma aż tak długich i sztywnych podjazdów, Łukasz zmień plany, jedź w Beskidy, jest tyle przełęczy do zdobycia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
łukasz




Dołączył: 18 Cze 2007
Posty: 1080
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:29, 30 Cze 2008    Temat postu:

[quote]Rowery oczywiście jechały w przedziale rowerowym, bo taki był w składzie pociągu, ale nie zawsze jest, wtedy trzymamy rowery w normalnym przedziale, albo na końcu w ostatnim wagonie.
Z tego co mi wiadomo, to w okolicach Zakopanego nie ma aż tak długich i sztywnych podjazdów, Łukasz zmień plany, jedź w Beskidy, jest tyle przełęczy do zobycia.
Cytat:
dzieki Beata nasz pociag tez ma miec taki przedział rowerowy wiec fajnie. Zakopanego juz nie zmienie bo wpłacilem zaliczke na domek , zreszta zawsze chcialem tam pojechac Smile .Dużych i dlugich podjazdow tam nie ma ale zawsze sie cos znajdzie zrobie sobie wycieczki do Krakowa na Słowacje i rozne okolczne miejscowosci. Reklamy WTRu w górach ciąg dalszy Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
łukasz




Dołączył: 18 Cze 2007
Posty: 1080
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:31, 30 Cze 2008    Temat postu:

kurcze cos nie tak z tym postem cytat to Beaty a moja opowiedz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 08 Cze 2007
Posty: 1685
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Włocławek

PostWysłany: Pon 22:58, 30 Cze 2008    Temat postu:

Łukasz Ty magiku, jak Ty to zrobiłeś? Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
łukasz




Dołączył: 18 Cze 2007
Posty: 1080
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:10, 30 Cze 2008    Temat postu:

nie wiem tomek tak jakoś samo Very Happy od teraz korzystam z podglądu Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 08 Cze 2007
Posty: 1685
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Włocławek

PostWysłany: Pon 23:20, 30 Cze 2008    Temat postu:

dobry pomysł Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jacek




Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 1295
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: włocławek dziewiny

PostWysłany: Wto 1:47, 01 Lip 2008    Temat postu:

Wcześniej był wstęp,teraz pora na rozwinięcie tematu.Podróże zawsze były moją pasją(jestem zodiakalnym wodnikiem)niezależnie od środka transportu(samochód,rower,pociąg,pieszo)i korciło mnie żeby kiedyś pojeżdzić rowerem po górach i nadarzyła się okazja i to punktowana.Rok temu mialem premierę w Tatrach,gdzie wybrałem się wypożyczonym rowerem na krotki spacer i już wtedy mi się spodobało,zwłaszcza zjazdy.Ale przechodzę już do meritum sprawy.podróż pociągiem tak bardzo mnie nie zmęczyła a doborowe towarzystwo w osobach Beaty i Piotrka to dodatkowy plus tej wyprawy.Już od Bielska-Bialej moim oczom zaczęły się ukazywać piękne widoki okolicznych gór.Gdy wysiedliśmy w Wiśle i od razu był podjazd na Kubalonkę pomyslałem-no to zaczyna się zabawa.Sam podjazd nie był tak uciążliwy ale byliśmy objuczeni plecakami i to dawało się we znaki.Na Kubalonce dłuższy przystanek żeby odsapnąć i przyjemny zjazd do centrum Istebnej.Adrenalina mówiła żeby troche podkręcić tempo na zjazdach ale zdrowy rozsądek podpowiadał jednak ostrożniejszą jazdę.Szukając miejsca żeby coś zjeść spotkaliśmy Adama Kaliszewskiego-kolarza z pierwszej 15 rankingu który właśnie tutaj rok wcześniej nie wyrobil zakrętu i mocno się poturbował.Po odświeżeniu w naszej kwaterze wybralismy się na pieszy spacer po mieście.Troche żeby odpocząć od roweru a troche żeby poczuć klimat tego miejsca i kontemplować otaczające widoki.Wieczorem natomiast poszlismy do knajpki żeby obejrzeć mecz Hiszpania- Rosja.Na miejscu okazało się że są tam także maratończycy z Gryfic którzy okazali się sympatycznymi ludźmi.W piątek jak pisała beata pojechalem z Piotrkiem odebrać Wiesia i Marcina z dworca. Przy okazji Piotrek oprowadził mnie rowerem po centrum Wisły za co jestem mu wdzięczny bo to ładne miasto.gdy już przyprowadziliśmy chłopaków na kwaterę po krótkim odpoczynku pojechaliśmy w męskim gronie w miejce gdzie zbiegają się granice 3 państw-Polski,Czech i Słowacji.Droga tam prowadziła przez bardzo ostry zjazd który przysporzył mi troche strachu a dla dobrych technicznie kolarzy jakim jest niewątpliwie Piotrek to okazja do robienia rekordów szybkości.potem kilka nietrudnych podjazdów i dobrze wyprofilowanych lagodnych zjazdów na dobrej nawierzchni i tu mogłem trochę się wyszumieć.W drodze powrotnej ten ostry zjazd zmienił się w sztywny 16% podjazd ktoremu dałem radę na rowerze.Nadeszła sobota-dzień startu.Wspólny start jaki zafundowali nam orgowie to dobra okazja żeby zmierzyć się z liczną konkurencją.jako zawodnicy z kat m3 wyruszylismy z Marcinem w miarę wcześnie i marcin jako dobry góral od razu wyrwał do przodu jak rakieta.A mnie zaczęła wyprzedzać coraz większa grupa konkurencji.Mnie też się udawalo objechać kilka osób w drodze na Ochodzitą.Przed samym szczytem doszli mnie najpierw Wiesiek a po chwili Piotrek.Na szczęście Beata nie zrobiła mi tej przykrości bo musiałbym zacytować fragment z ''Seksmiji''że "kobieta mnie bije" Smile.dogoniła mnie a potem ścignęła za to inna kobieta a była nią moja koleżanka(Piotrka i Beaty zresztą też)Małgosia Pawlaczek-greten która nalezy do stada szerszeni.Jak się potem okazało podczas dekoracji Małgosia byla najlepsza w łączonej klasyfikacji kobiet na dystansie mega- 150km.Ja natomiast jechałem spokojnie żeby tylko dojechać do mety co i tak bylo dla mnie dużym wyzwaniem,gdyż jak wiecie czuję się przede wsystkim ścigaczem. Przez krótką chwile jechałem nawet razem Małgosią ścigając sie na zjazdach ale nasze drogi sie rozeszły gdyż ona pojechala na trasę mega a ja wybralem dystans mini.Jadąc sobie spokojnie ale nie wolno udało mi się wyprzedzić kilka osób.Do jedynego jak się okazało bufetu jechało mi sie dobrze ale jak się zaczęły 1-sze podjazdy w Szczyrku na Salmopol przyjemność się skończyła.I tu musiałem uznać wyższość natury.Potem lekkie wypłaszczenie terenu i sztywny podjazd na Zameczek i znowu musalem zejść z roweru gdyż uznałem że jazda z prędkością poniżej 10km/h jest niewygodna i niebezpieczna.potem fajny zjazd gdzie moglem odrobić trochę strat.Ze Stecówki jechało się bardzo przyjemnie bo widziałem z daleka jak się trasa uklada i mogłem odpowiednio wczesnie reagować.No i zaczął się ostatni podjazd na Ochodzitą.Dawalem z siebie ile mogłem lecz góra okazala się silniejsza ode mnie.W kilku miejscach na Ochodzitej podjazd był tak sztywny że dużo osób zchodziło z rowerów w tym nasz Marcin..lecz ostatnie 500m wjechałem na rowerze.gdy minąlem linię mety podeszla do mnie młoda dziewczyna z gratulacjami i medalem pamiątkowym że udalo mi ukonczyć ten ciężki maraton i sama odpięła nr st. z moich pleców co odebralem pozytywnie.Na mecie zauważył mnie Piotrek-pepe i razem zjedliśmy obiad opowiadając wrażenia z maratonu.W pewnym momencie dostrzeglem znajome barwy wtr.to byla Beata.Podbiegła do mnie z dłońmi uniesionymi w geście triumfu i przybijając 5-kę mówiła yes yes yes znowu jej dokopałam.potem, Już po lekkim ochłonięciu z wrazeń zjechaliśmy prawie razem do bazy wyścigu po drodze dopingując Marcina i chwilę potem Wieśka.Siedząc na dole ze znajomymi i konsumując makaron z sosem bolognese widzieliśmy jak Piotrek-rebe wyjątkowo zmęczony podąża do mety mając do pokonania jeszcze 5km.Znaczyło to że wsyscy mimo potwornego wysiłku dojechalismy do mety cali i zdrowi.tak sie zakończyla nasza przygoda na maratonie w Istebnej.Potem już tylko dekoracja zwycięzców i nerwowe wyczekiwanie na wyniki maratonu i losowania drobnych upominków i głównej nagrody jaką był wysokiej klasy i kasy rower Accent. naszej 5-ki tylko Beacie się poszczęściło.Wygrała drobny upominek.W bazie zawodów wśród znajomych siedzieliśmy aż do północy a nawet i później.do kwatery podwieźli nas państwo Gubałowie dobrzy znajomi Piotrka którzy rok wcześniej pomogli mu przetransportować wygrany przez niego rower.Ogólnie impreza mi się bardzo podobała.Trasa bardzo dobrze oznakowana.Jedyny minus to niskiej jakości medal pamiątkowy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piter




Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 1204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Włocławek

PostWysłany: Wto 6:30, 01 Lip 2008    Temat postu:

Brawa. Fajnie sie czyta Wasze relacje
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum FORUM WTR Strona Główna -> Imprezy SZOSA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin